Nie był to najlepszy weekend zważając na derby Madrytu i kolejny wynik na niekorzyść mojego Realu. To naprawę boli, gdy widzi się w niemocy piłkarzy, którzy kiedyś rozkładali na łopatki jedną kontrą wielki Bayern z tym wspaniałym Manuelem Neuerem między słupkami. W którym grali tak wielcy piłkarze jak choćby Beckham, Makelele, Carlos czy Raul, sprawiający, że serca przeciwników drżały ze strachu, gdy mieli się zmierzyć z Galaktycznym Realem.
Teraz jest jeden wielki piach z grupką indywidualistów, którzy nie umieją stworzyć drużyny...
Cóż, ale my się nie poddajemy, prawda?! Będzie lepiej!
Nieważne, co się stanie. Nieważne, gdzie i kiedy.
Zawsze będziemy krzyczeć halamadrid!
Dlatego na poprawę humoru (mojego, bo nie wszyscy są tutaj kibicami Realu), pragnę zaprosić na pierwszy rozdział opowiadania o Sebastianie:)
Czasem drobny epizod zmienia się w wielką historię
sportowy bohater: Sebastian Vettel
część: rozdział pierwszy
'Nie wiedziała, skąd przyszedł jej do głowy podobny pomysł. Przecież jeszcze chwilę temu pragnęła zrezygnować. Wyrzucić tak ciężko wypracowany awans do kosza na śmieci i zaczynać wszystko od początku, gdy w nowym harmonogramie pojawiło się znajome nazwisko. Jego nazwisko. A teraz, kreśląc gustownym piórem z czarnym atramentem swoją parafkę na kilku podstawionych przez prezesa dokumentach, nawet się nie zawahała. Po prostu to zrobiła. Przywróciła do swojej codzienności przeszłość. Z nim, Sebastianem Vettelem w roli głównej.'